X-H1 a pierwsze macanko Nikona Z7
Kilka organoleptycznych wrażeń z macania nowego aparatu Nikon Z7 z ekstremalnie subiektywnego punktu widzenia. Porównuję komfort używania do mojego obecnego narzędzia, którym jest Fujifilm X-H1.
Wczoraj wracając z pracy zatrzymałem się na chwilę w lokalnym sklepiku, gdzie mieli mieć Z7 do pomacania. I był, z przypiętym obiektywem 24-70 f4. Obok był także FTZ z tradycyjnym 24-70 F2.8.
W ręce leży wyjątkowo dobrze. Nie mam specjalnie uwag. Ergonomia jest bardzo dobra. Wykonanie solidne. Menu jest OK - szybko znalazłem, co chciałem. Nie ma tylu pokręteł co Fuji, ale mógłbym z tym żyć, bo menu, przyciski są czytelne i dość dobrze przemyślane - przypomniał mi się mój stary D700. Różne ustawienia można przypisać do programów U1, U2 i U3 na pokrętle po lewej stronie - w praktyce może to się sprawdzać równie dobrze, jak pokrętła Fuji.
Szczególnie spodobał mi się slot na karty. Niestety jeden, ale dotychczas większość moich aparatów miała jeden slot.
Do AF trzeba się troszkę przyzwyczaić. Jest dobrze, ale w porównaniu do H1 nie odczuwam specjalnie różnicy, przynajmniej podczas szybkich testów w sklepie.
Podobał mi się pomysł na wskaźnik poziomu. To oczywiście w innych aparatach też jest.
Obiektyw 24-70 F4 mechanicznie wydał mi się ciut dziwny. Standardowo jest on w pozycji zamkniętej - żeby zacząć go używać, trzeba przekręcić. Do tej pory podobne rozwiązanie widziałem tylko w X10, a także w tanich aparacikach z wysuwanymi obiektywami. Zdziwiło mnie to w tym obiektywie, ale po zastanowieniu rozumiem, co kierowało projektantami - do transportu jest mniejszy, niż musi być podczas pracy.
Jakość obrazu na pewno jest rewelacyjna, ale tego już nie mogłem sprawdzić. Już widziałem te 45 megapikselowe doskonałe fotografie, które mogą powstać. Ale nie wszystko jest tak jednoznaczne i nie wiem, czy praca z Z7 będzie równie przyjemna co z X-H1.
Migawka w Z7 jest głośna. Czytałem w sieci, że jest cicha, ale to musiał pisać ktoś, kto nie trzymał X-H1 w ręku. Trudno w ogóle porównywać, dla moich uszu, bo latach pracy na X100*, X-T1 i teraz X-H1, migawka Z7 brzmiała jak wystrzał armatni.
Zwłaszcza X-H1 jest cichutkie. Jest ciche do tego stopnia, że w porównaniu do
To powiedziawszy, migawka Z7 jest dalej cichsza niż japońskiego iPhone'a, więc deal breaker to nie jest. Do pracy krajobrazowej, w studio w ogóle nie ma znaczenia. Na koncercie miałbym jednak opory użyć, zwłaszcza wielokrotne zdjęcia, podczas gdy X-H1 bym się chyba odważył.
Na zakończenie podszedłem do półki z Fuji, na której leżało X-H1 z podpiętym obiektywem 16-55 F2.8. Dla porównania wziąłem do ręki. Moja subiektywna opinia jest taka, że X-H1 z 16-55 leży w rękach lepiej, niż Z7 z 24-70 F4. Z7 wydaje się solidniej zbudowany, ale X-H1 wydaje się znacznie lżejsze i jakby przyrośnięte do rąk.
Czy dalej ciągnie mnie do Z7? Tak.
Czy widzę jakieś racjonalne powody zmiany? Nie, co więcej, widzę powody do pozostania (cicha migawka H1).
Chyba skorzystam z cashback i dodam 16-55 do posiadanych przeze mnie obiektywów. I poczekam na H2.
Chyba, że GFX 50R zmieni wszystko.